poniedziałek, 24 września 2012

Czas na zmiany

Witajcie po długiej nieobecności.
Czas szybko leci życie przynosi zmiany i nieoczekiwane zwroty akcji.
Przyszedł czas na wyjaśnienie co się z nami dzieje wszystkim tym , którzy pytają gdzie zniknęłyśmy i co dalej.
Więc pokrótce....
Do końca czerwca intensywnie pracowałyśmy. Mogłyśmy poznać nowe interesujące osoby  i miło spędzić czas z dobrymi znajomymi na kolejnych szkoleniach.
Trochę też wystawiałyśmy się na jarmarkach rękodzieła z różnym efektem, ale za to nasze stoisko napawało nas dumą.



Teraz jednak nadszedł czas na duże zmiany


Tak , tak okazało się , że jestem w ciąży :))))
I to ja - Kasia a nie Justyna ( chociaż to ona jest młodsza)
Jest to wprost nieprawdopodobne , gdyż przez 16 lat lekarze twierdzili, że jest to niemożliwe.
W gazetach nazywają to ewenementem medycznym.
Cóż czasem życie zaskakuje wszystkich
W związku z tym , a także biorąc pod uwagę mój wiek i dodatkowe dolegliwości, lekarz zabronił mi grzebać się w farbach.
A za 5 miesięcy pojawi się mały ktoś kto będzie wymagał mojej 100 % uwagi.

Dodatkowo Justyna ....

Postanowiła być może zmienić miejsce zamieszkania.
I tak to nam się poukładało, że Pracownia w wersji stacjonarnej przestaje działać.
Odtąd będziemy tylko internetowe i to mniej intensywnie .
Dziękujemy więc wszystkim naszym klientkom i właściwie już zaprzyjażnionym wspaniałym babkom , które miałyśmy okazję poznać przez te dwa lata.
Nie zapominajcie o nas .
Wierzymy , że jeszcze kiedyś wrócimy może  w innym miejscu ale na pewno nie zostawimy naszych pasji, a póki co jesteśmy dla Was wirtualnie.
Piszcie maile, komentarze zawsze chętnie służymy radą.
Będziemy też na blogu, może teraz paradoksalnie częściej niż dotąd.
Czujemy ukłucie serca, na myśl o tym, że musimy zrezygnować z Pracowni, którą z pasją, poświęceniem budowałyśmy przez 2 lata.
Ale przecież przed nami nowa piękna przygoda.
A za oknem moja ulubiona pora roku - jesień


Pod brzozami w moim ogrodzie pojawiły się grzyby.
Nie do jedzenia ale za to jakie piękne:


Życzymy wszystkim miłego tygodnia i może Was też życie pięknie zaskoczy :))

sobota, 24 marca 2012

Kuchenne rewolucje część druga

Pierwsze były szafa i skrzynia, która najpierw była bejcowana i decoupagowana a teraz w związku ze zmiana opcji dekoracyjnej  została przebielona  i decoupagowana.
Jak wiadomo kobieta zmienną jest. Nie wiadomo tylko czy meble wytrzymają tą zmienność
A to był dopiero początek rewolucji w kuchni co prawda jeszcze nie całkiem została ona zakończona, zostały jeszcze drzwi, lakierowanie, którego nienawidzę , stół z krzesłami i kilka detali.
Ale wszystko powoli zaczyna tworzyć całość i nawet mąż , który po szafie i skrzyni kręcił nieco nosem, zaczął aprobować i szukać co tu jeszcze trzeba przerobić na biało.
I po raz kolejny jest zdziwiony , że jednak ładnie wygląda choć sobie tego nie wyobrażał.
Wyobraźnia facetów też coś :)))))
A oto wstępny efekt.
Na początku było tak:


Teraz jest tak

 
Srebrny kiedyś okap też zmienił kolor i teraz pasuje do całości


A w całości jeszcze nie lakierowanej prezentuje się tak


Żeby klimat był zachowany moja kochana Qrka Domowa uszyła mi nowe rolety
Jak to Qrka z całą dbałością o szczegóły



Oczywiście niezawodne transfery nitro



I w całości


Całość dopełniają suszone ziółka.


No ale jeszcze dużo roboty, a idąc za ciosem postanowiłam zrewolucjonizować także salon :))))
Boję się że jak się rozpędzę  to przebielę dom na zewnątrz, a nie jest to niemożliwe bo jest drewniany :))

 

A zawodowo zrobiłyśmy niedawno indywidualne szkolenie z decoupagu 3D z zastosowanie folii sospeso .
Pani Bogusia wykonała przepiękną broszkę i naszyjnik





A w około wiosna i prace ogrodowe trwają w najlepsze.
Pierwszą ich ofiarą jest mój kręgosłup, wysunięty dysk i przymusowy wypoczynek w łóżku.
Ale jak tu się opanować kiedy taka piękna pogoda.
Wszystkim życzymy słonecznego i przyjemnego następnego tygodnia.

poniedziałek, 5 marca 2012

Wiosenne roztopy

Za oknem już wiosennie. Słonko świeci,  po śnieżnych zaspach nie ma śladu i mamy nadzieję, że tak już zostanie.
A skoro wszystko  topniało to i my postanowiłyśmy trochę potopić.

Topiony był wosk .
Nasz poziom zaspokojenia decoupagem  na razie sięgnął zenitu więc postanowiłyśmy poeksperymentować z inną materią.
I tak zakupiłyśmy w ilościach hurtowych wosk i zaczęłyśmy produkcję świec i lampionów woskowych. Jak zawsze chciałyśmy naszym entuzjazmem zarazić inne kobitki i zrobiłyśmy kilka warsztatów na których wspólnie babrałyśmy się w wosku.
Efekt był między innymi taki:





Myślimy, że wszyscy się dobrze bawili.
A że wiosna idzie wielkimi krokami to zorganizowałyśmy  też domowe SPA i zrobiłyśmy warsztaty z własnoręcznej produkcji naturalnych mydeł aromatycznych, musujących kulek do kąpieli i zapachowych soli.




 W Pracowni unosił się nieziemski lawendowy aromat.
Teraz w piątek powtórka z warsztatów.
Już się cieszymy na miłą aromatyczną zabawę.

A następnym razem pokażemy drugą odsłonę przemiany kuchennych mebli.
Pozdrawiamy wszystkich wiosennie i życzymy miłego tygodnia.

piątek, 17 lutego 2012

Kiciusie

Dzisiaj moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie i spytała czy już wytarmosiłam swoje koty.
W tarmoszeniu nie ustaję, ale dzisiaj aqratnie jestem chora i leżę ledwo żywa więc tarmoszenia nie było.
Na to ona: "Jak to przecież dzisiaj jest dzień kota!!!"
No tak całkiem zapomniałam.
Koty strzeliły focha i tarmosić się nie dały , może do wieczora im przejdzie.
Za to rano była akcja ratowania kotów.
Ponieważ u nas dzisiaj odwilż i śnieg intensywnie spada z dachu więc rano mieliśmy prawdziwą lawinę.
Na jej widok przerażona krzyczę do męża żeby leciał z łopatą odkopywać koty bo wyszły na dwór i na pewno je przysypało.
Mąż, (który ponoć kotów nie lubi choć nasze potajemnie hołubi ) szybko wskoczył w kurtkę chwycił łopatę i poleciał odkopywać biedne koty.
Ja chora udzielam mu na migi instrukcji przez okno balkonowe, patrząc czy czasem łopata nie uszkodzi kota.
Cała akcja była tak interesująca , że obok mnie z zainteresowaniem przycupnęły nasze koty i obserwowały co tez ich Pan wyczynia.
To się uśmiałam :))))))))
 Mąż na szczęście zrzucił moje omamy na chorobę i mnie nie wystawił do zaspy.
Ale przynajmniej udowodnił , że tak naprawdę to też kocha nasze koty, no i może tez mnie :)
Tak więc przytulajcie dzisiaj swoje futrzaki.
A oto kilka zdjęć moich "cudownie uratowanych" kotków.
Miłego weekendu.













czwartek, 9 lutego 2012

Tak szybko mija czas...

Nic dwa razy

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć,
Miniesz - a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, wpółobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.


czwartek, 2 lutego 2012

Białe szaleństwo

Co prawda przyszła i do nas długo nie widziana zima i pomalowała świat na biało, ale dzisiaj nie będzie o takim białym szaleństwie.
Otóż jak wiadomo człowiek to nie Mućka i zmiennym jest, czyli zmienia zdanie, a i gusta ulegają zmianom.
Kiedyś jedna z nas twierdziła, że piękne jest wszystko co ciemne, bordowe, mahoniowe itp., a jasne kolory lubią staruszki i ich pojawianie się w domu świadczy o wchodzeniu w wiek starczy.
Dzisiaj już wolę powiedzenie , że wprowadzanie jasnych kolorów świadczy o dojrzewaniu :)))
Jakkolwiek by było postanowiłyśmy obie przemalowywać nasze chaty na jasno.
Chaty to znaczy ściany z bordo i zielonego na kolor białej czekolady ( zawsze można w desperacji pożreć ścianę bo smakowicie brzmi), a z caffe latte na pastelową orchideę.
Przemalowywanie trwa, z czego najmniej cieszą się nasi mężowie.
Oczywiście jak zmieniać to całościowo, a że zakochałyśmy się w przecierkach i stylu Shabby Chic więc meble też się przekształcają .
Na początek poszła stara szafa


Potem stara skrzynia



I w komplecie


Prace nad dalszą częścią mebli trwają .
A w tak zwanym między czasie miałyśmy mały kursik z bieleń i przecierek i takie oto cudo dokonała Pani Marlena ( pozdrawiamy gorąco)

A my idąc za ciosem jeszcze dwie tablice - a w zasadzie Justyna , bo ja się obijałam delikatnie



I jeszcze lawendowy zegar - pracowita ta kaczuszka :))))


A ja z Qrką sobie zrobiłyśmy trochę lawendowego mydła i musujące kulki do kąpieli a co!



Życzymy wszystkim ciepłego dnia :))